Lepiej nie będzie (10): Co jeśli?
Wdech-wydech.
Narodziny-śmierć.
Palić
zacząłem po staniu się na tyle poważnym młodzieńcem (jeszcze nie
Postczłowiekiem), że w kiosku nie wstyd mi było prosić o czerwone Marlboro bądź
niebieskie Lusky Strike, a gdy sprzedawcy wstyd by było pójść za mną, aby
nakablować na mnie mojemu ojcu. Byłem w połowie liceum. Na rok przed maturą
uczyłem się więc nie tylko historii i tego, jak zepsuć swój stosunek do języka
polskiego, ale także, jak oddychać i nie zakasłać się przy tym na śmierć.
Z
papierosem w ustach poszedłem na studia. Z papierosem w dłoni poznałem
pierwszych nieprawdziwych znajomych. Z dymem w płucach na poważnie (nie)
rozmawiałem o literaturze, wierząc, że to ona będzie całym moim życiem.
Życiem
stała nikotyna, choć czułem, że to nie uzależnienie, ale miłość. Szare, coraz
mniej drapiące w gardło zauroczenie, które było sensem — życia i śmierci. Po
trzech latach wiedziałem, że nie potrafię żyć bez papierosa. Choć balansowałem
między połową paczki dziennie a paczką na miesiąc, był to styl, który
uwielbiałem. Bałem się go — długimi wieczorami, gdy patrzyłem w niebo i
widziałem wieczny bezkres, a pośród niego siebie, bez szans na zbyt długą
doczesność. Nie wyobrażałem sobie życia, w którym z moich ust nie ulatuje dym —
relaksujący, odprężający, wywiewający i wyżerający zmartwienia. Banał ten
istniał naprawdę, z banału przemianowując się w ontologiczny sens, nadający
znaczenie Poważnemu Postczłowiekowi, którym się nazwałem.
Pamiętacie
mnie jeszcze z papierosem w ustach?
Pół
roku temu rzuciłem. Choć było to nie do pomyślenia, bo papieros dawał mi tak
wiele przyjemności. Rzuciłem ot tak. Bo jak wspomniałem — to nie było
uzależnienie, ale przyjemność. Pozbyłem się więc jej — od ręki, bez problemu, z
dnia na dzień, z myśli na myśl.
Czy
to nie jest przykre?
Bezkresna
przyjemność zgasła w jednej chwili tak jak gaśnie zimą dzień. Czy oznacza to,
że tak naprawdę ta miłość nic nie znaczyła? Co jeśli taka jest każda
przyjemność — zdolna wypalić się i opuścić człowieka w każdej chwili? Co jeśli
tak samo za chwilę będzie z każdym choć odrobinę przyjemnym momentem w życiu, z
każdym miłym człowiekiem?
Z
każdym życiodajnym oddechem.
Z
samym życiem.
Co
jeśli?
Komentarze
Prześlij komentarz