Skowyt. Rozdziały 2 i 3
2 Pięćdziesięcioletnia Olga Błaszczyk dawno nie klęła tak głośno i siarczyście jak dziś. – Mógłbyś mi chociaż trochę pomóc?! – krzyknęła do męża, który stał w oknie i z kubkiem kawy w ręku jej się przyglądał. – Chociaż raz – dodała, lecz na tyle cicho, że nie miał szans usłyszeć. Pół godziny temu sama piła kawę. W pośpiechu, bo z jakiegoś powodu nie mogła się dziś obudzić. Przez drżące ze zdenerwowania dłonie wylała sporą część gorącego płynu na spodnie, które w jeszcze większym popłochu musiała zmienić. A nie miała już na to czasu, tym bardziej że przed domem stał zasypany śniegiem samochód. Wiedziała, że sporo czasu spędzi na jego odśnieżaniu, a potem jeszcze na skrobaniu szyb. – I na co się tak gapisz? – warknęła do męża, gdy zmiatając z dachu śnieg, znów dostrzegła jego sylwetkę. Miała nadzieję, że jednak jej pomoże, ale mężczyzna najwyraźniej nie miał zamiaru wychodzić na mróz. Stał przy ciepłym grzejniku i cieszył się wolnym dniem. Nie pracował już od miesiąca i dobrze mu