Posty

Wyświetlanie postów z 2019

Lepiej nie będzie (14): Szambo

Sobota, 7 września Właśnie byłem w sklepie, do którego chodzę codziennie. Kojarzę w nim chyba wszystkie ekspedientki (jedynym facetem jest tylko jakiś kierownik) i wiem, że trudno byłoby znaleźć w jakimś innym sklepie bardziej uprzejme osoby. I chyba nawet jest to jeden z powodów, dla którego właśnie tam przychodzę. Stojąc dziś przy kasie byłem świadkiem tego, że jakiś starszy pan zrobił jednej z tych kobiet awanturę, bo któraś z nich (nawet nie ona) miała niewyprasowaną koszulę. Na szczęście zbyła go w jakiś łagodny sposób. Wracając wzdłuż zatłoczonej ulicy musiałem chwilkę poczekać, bo jakaś zestresowana kobieta nie miała wolnej przestrzeni, aby wyjechać z miejsca parkingowego, dlatego zmuszona była wjechać na przejście dla pieszych i poczekać, aż będzie mogła włączyć się w sznur samochodów. Idący z naprzeciwka facet jednak był na tyle poirytowany jej zachowaniem, że wymachując rękoma, wydarł się na całą okolicę: "gdzie, ku*wa, stoisz, c*po je*ana". Ze złości

Lepiej nie będzie (13): Majówka, czyli nie wymiotujcie na nikogo, ani nie dajcie zwymiotować na siebie

Obraz
Majówka to prawdziwy festiwal zmysłów. I choć to także mozaika gorzkiej codzienności, to jednak w kumulacyjnej wersji premium. Zaczyna się od zmysłu węchu - już na wstępie bowiem czuć, że wszyscy mamy wolne nie tylko od pracy, ale i mycia się. Gdzie by się nie wsiadło, tam z tłumu unosi się swąd potu - szczególnie z nieumytych pach i okolic intymnych. Do tego dochodzi często zapach alkoholu i papierosów - naszych najlepszych perfum, które walczą o dominację z potem i zapachem wymiocin. Choć zapach wymiocin zazwyczaj pojawia się w okolicach północy pierwszego dnia, to jest niesamowitą zapowiedzią mieszania smaków. Polacy to bowiem prawdziwi koneserzy, którzy dopiero po spróbowaniu dwóch rodzajów wódki, wypiciu trzech piw i wina z kubka (plastikowego, oczywiście. Nie jesteśmy barbarzyńcami, żeby wino pić z gwintu) są w stanie stwierdzić, że najlepszy smak ma spirytus rozrobiony z wodą z ogórków kiszonych. Smak alkoholu miesza się ze smakiem staropolskich wyrobów mięsnych - k

Lepiej nie będzie (12): Sen jest dla słabych

Obraz
Nie śpię od ponad trzydziestu godzin. Nie ma w tym niczego dziwnego ani nowego - studia to idealny moment na zawalanie nocy i zdrowia. Później już zapewne nie będzie ochoty na życie bez życia. Zazwyczaj jednak ten „przymus” sennego trwania w realności (czyli bezczynnego siedzenia na zajęciach) wynikał z nocnych, miejskich eskapad alkoholowych. Tymczasem całą dzisiejszą noc przeleżałem wpatrzony w sufit. Starałem się nie obracać żadnych myśli, aby sen wypełnił swobodnie pustkę po nich, ale tym razem to nie zadziałało. Co jednak najciekawsze, po powrocie do życia w pionie mój umysł przeszedł swoistą konwersję - z myślenia słowami nagle przeszedł na myślenie obrazami. Od rana siedziałem na zajęciach, jednak trudno było mi formułować myśli, bo w głowie kłębiły mi się same wizualizacje. Plastyczne, barwne, głębokie i niezwykle wyraźne. Tym bardziej się takie stawały, im więcej myślałem o sytuacjach abstrakcyjnych, nierealnych. Nagle tworzenie ciekawych scen, które warto byłoby zapisać

Lepiej nie będzie (11): Męczy mnie marnowanie życia

Obraz
Jestem człowiekiem, który szybko się męczy. Mam chyba małą pojemność umysłową, bo gdy popracuję dwie, trzy godziny przed komputerem, potrzebuję przerwy, która często rozrasta się do czasu porównywalnego z tym, który spędzam na robieniu czegoś konkretnego. Choć uwielbiam działać, to jednak mój dzień zazwyczaj po połowie jest podzielony na pracę i opieprzanie się. Dodatkowo wieczorami siedzę do późna - czy to oglądając ten sam film któryś już raz, czy to przeglądając Instagrama, w głowie mając myśli, że jestem już zbyt zmęczony na robienie czegokolwiek kreatywnego. Dlatego siedzę do trzeciej w nocy i gapię się tępo w telefon bądź sufit. Ale nie potrafię wcześnie kłaść się spać. A przez to rano wstaję o dziesiątej i z marszu nie mam siły na życie. Po kilku takich dniach potrzebuję się zresetować. Dziś znów jest ten dzień. Pojutrze mam poprawkę, dlatego cały dzień udawałem, że się uczę, a tym czasem siedziałem i nie robiłem nic, bo poszedłem późno spać i nie miałem siły na cokolwie

Lepiej nie będzie (10): Co jeśli?

Obraz
Wdech-wydech. Narodziny-śmierć. Palić zacząłem po staniu się na tyle poważnym młodzieńcem (jeszcze nie Postczłowiekiem), że w kiosku nie wstyd mi było prosić o czerwone Marlboro bądź niebieskie Lusky Strike, a gdy sprzedawcy wstyd by było pójść za mną, aby nakablować na mnie mojemu ojcu. Byłem w połowie liceum. Na rok przed maturą uczyłem się więc nie tylko historii i tego, jak zepsuć swój stosunek do języka polskiego, ale także, jak oddychać i nie zakasłać się przy tym na śmierć. Z papierosem w ustach poszedłem na studia. Z papierosem w dłoni poznałem pierwszych nieprawdziwych znajomych. Z dymem w płucach na poważnie (nie) rozmawiałem o literaturze, wierząc, że to ona będzie całym moim życiem. Życiem stała nikotyna, choć czułem, że to nie uzależnienie, ale miłość. Szare, coraz mniej drapiące w gardło zauroczenie, które było sensem — życia i śmierci. Po trzech latach wiedziałem, że nie potrafię żyć bez papierosa. Choć balansowałem między połową paczki dziennie a paczką