Lepiej nie będzie (12): Sen jest dla słabych
Nie
śpię od ponad trzydziestu godzin. Nie ma w tym niczego dziwnego ani nowego -
studia to idealny moment na zawalanie nocy i zdrowia. Później już zapewne nie
będzie ochoty na życie bez życia. Zazwyczaj jednak ten „przymus” sennego
trwania w realności (czyli bezczynnego siedzenia na zajęciach) wynikał z
nocnych, miejskich eskapad alkoholowych. Tymczasem całą dzisiejszą noc
przeleżałem wpatrzony w sufit. Starałem się nie obracać żadnych myśli, aby
sen wypełnił swobodnie pustkę po nich, ale tym razem to nie zadziałało.
Co
jednak najciekawsze, po powrocie do życia w pionie mój umysł przeszedł swoistą
konwersję - z myślenia słowami nagle przeszedł na myślenie obrazami. Od rana
siedziałem na zajęciach, jednak trudno było mi formułować myśli, bo w głowie
kłębiły mi się same wizualizacje. Plastyczne, barwne, głębokie i niezwykle
wyraźne. Tym bardziej się takie stawały, im więcej myślałem o sytuacjach
abstrakcyjnych, nierealnych. Nagle tworzenie ciekawych scen, które warto byłoby
zapisać, stało się niezwykle łatwe i owocne.
I oto
więc znalazłem swój narkotyk - bezsenność, która jako zapowiedź transu
przejawia się już niekiedy w nocnym siedzeniu nad pusta kartką. Rzecz jednak
polega na tym, aby odrzucić zmęczenie i dopuścić do siebie senną niemoc oraz
przetworzyć ją potem, rano już, na energię twórczą.
Dziś
udało mi się to nieświadomie. Muszę się dowiedzieć, jak właściwie ten trans
przywołać, okiełznać i wykorzystać. To sedno.
Kraszewski
byłby dumny.
Mam
tylko nadzieję, że jeżeli mi się to uda, a potem położę się spać, to jednak
zmartwychwstanę, a dumny już wtedy będzie ze mnie także Łazarz.
Komentarze
Prześlij komentarz