Lepiej nie będzie (14): Szambo
Sobota, 7 września
Właśnie byłem w sklepie, do którego chodzę codziennie. Kojarzę w nim chyba wszystkie ekspedientki (jedynym facetem jest tylko jakiś kierownik) i wiem, że trudno byłoby znaleźć w jakimś innym sklepie bardziej uprzejme osoby. I chyba nawet jest to jeden z powodów, dla którego właśnie tam przychodzę.
Właśnie byłem w sklepie, do którego chodzę codziennie. Kojarzę w nim chyba wszystkie ekspedientki (jedynym facetem jest tylko jakiś kierownik) i wiem, że trudno byłoby znaleźć w jakimś innym sklepie bardziej uprzejme osoby. I chyba nawet jest to jeden z powodów, dla którego właśnie tam przychodzę.
Stojąc dziś przy kasie byłem świadkiem tego, że jakiś
starszy pan zrobił jednej z tych kobiet awanturę, bo któraś z nich (nawet nie
ona) miała niewyprasowaną koszulę.
Na szczęście zbyła go w jakiś łagodny sposób.
Wracając wzdłuż zatłoczonej ulicy musiałem chwilkę
poczekać, bo jakaś zestresowana kobieta nie miała wolnej przestrzeni, aby
wyjechać z miejsca parkingowego, dlatego zmuszona była wjechać na przejście dla
pieszych i poczekać, aż będzie mogła włączyć się w sznur samochodów.
Idący z naprzeciwka facet jednak był na tyle
poirytowany jej zachowaniem, że wymachując rękoma, wydarł się na całą okolicę:
"gdzie, ku*wa, stoisz, c*po je*ana".
Ze złości zrobił się cały czerwony.
Ja wiem, że życie w mieście bywa trudne, ja wiem, że
życie pośród tłumów bywa trudne. Ja wiem, że trudno niekiedy się przeżywa
interakcje z ludźmi, ale skoro ich nie chcemy, to po co na siłę wywoływać
wybuchy szamba?
W tego typu duperelach jesteśmy gorylami, potrafimy
bić się do upadłego, byleby tylko popsuć komuś dzień albo uprzykrzyć życie.
Czemu równie zawzięcie nie potrafimy walczyć o to, aby cokolwiek poprawić, aby
samemu czuć się lepiej pośród innych? Dlaczego sobie samym i otoczeniu nie
dajemy choć odrobiny wytchnienia od chamstwa, które i tak spotyka nas na co
dzień?
Aż w końcu - czemu niekiedy nie potrafimy
najzwyczajniej w świecie odpuścić?
Komentarze
Prześlij komentarz